Magiczne miejsca w Polsce wielu osobom kojarzą się z małymi miejscowościami, do których trudno znaleźć dogodną trasę i które zna zaledwie garstka turystów. Tymczasem warto poszukać nietypowych, owianych tajemnicami miejsc również w dużych miastach, chętnie polecanych przez przewodników turystycznych. Gdzie znajduje się kamień nieszczęścia, czarcia łapa i miejsce kultu Żmija? Poznajcie najbardziej magiczne zakątki bogatego w historię Lublina!
Lublin - piękne miasto słynące z wielu zabytków
Lublin to znana stolica województwa lubelskiego, nazywany jest stolicą wschodniej Polski. Według historyków najdawniejsze wzmianki dotyczące osady handlowej położonej na terenie współczesnego Lublina pochodzą już z VI wieku, zaś samo miasto lokował w XIII wieku Władysław Łokietek. Lublin to bez wątpienia jedno z najciekawszych i bogatych w zabytki miast w Polsce. Znajdziemy tu oryginalne budowle z różnych epok – począwszy od stylu romańskiego aż po barok. Jakie sekrety skrywają okolice Starego Miasta, Lubelska Droga św. Jakuba albo Zamek Lubelski? Poniżej przypomnimy najdziwniejsze podania i legendy związane z Lublinem jako magicznym miejscem w Polsce.
Makabryczne opowieści o kamieniu nieszczęścia i mściwym kacie
Nadprzyrodzone, niestety smutne historie związane są z tzw. „kamieniem nieszczęścia”, który znajduje się obecnie na rogu cichej ulicy Jezuickiej w Lublinie. Ten osobliwy kamień ma pochodzić z XV wieku, podobno niegdyś stanowił podstawę pod pień dębowy, na którym kat ścinał głowy skazańców. W niewyjaśnionych okolicznościach ów głaz został przeniesiony później na plac przy ulicy Rybnej. Tam potknęła się o niego pewna kobieta z dwojakami, niosąca obiad mężowi. Zapach jedzenia zwabił w tamto miejsce bezdomne, wałęsające się po okolicy psy. Zwierzęta dokładnie wylizały kamień oblany sucie okraszoną zupą z dwojaków i wszystkie padły nieżywe. Potem okazało się, że ktokolwiek dotknął kamienia, natychmiast ginął na miejscu lub sprowadzał zgubę na całą swoją rodzinę. Z powodu kamienia nieszczęścia miało dojść między innym do oślepienia pewnego murarza i do śmierci żołnierza, który spadł z dzwonnicy. Pewnym odwołaniem do smutnych losów kata z Lublina jest miejscowa opowieść o Czarnej Inez z ulicy Rybnej. Ów kat miał być właścicielem kamienicy przy ulicy Rybiej, gdzie założył budzący skrajne emocje dom uciech. Pewnego razu pojawiła się tam tajemnicza tancerka, której nadano przydomek Czarna Inez. Kat zakochał się w niej do szaleństwa, ale dziewczyna nie odwzajemniała uczuć mężczyzny i po prostu się go bała. Zrozpaczony kat w przypływie złości zamordował Czarną Inez, a potem popełnił samobójstwo, nie mogąc się z tym pogodzić. Mieszkańcy ulicy Rybnej po dziś dzień słyszą jak duch kata zawodzi, od czasu do czasu przytulając do siebie szarą zjawę tragicznie zmarłej tancerki.
Zofia Filipowiczowa - najsłynniejsza lubelska czarownica
Z historią dawnego Lublina związana jest również osobliwa postać Zofii Filipowiczowej – ubogiej służącej, która zakochała się w swoim pracodawcy, panu Podlodowskim z Kozic. Gospodarz niestety nie odwzajemniał uczucia służącej, Zofia chciała jednak za wszelką cenę rozkochać go w sobie, więc uciekała się do pomocy miejscowych guślarek, z czasem sama zaczęła zajmować się czarną magią. Gospodarstwo Podlodowskiego zaczęły nawiedzać liczne, trudne do wytłumaczenia nieszczęścia, zaś sama Zofia Filipowiczowa próbowała coraz bardziej kontrowersyjnych magicznych sztuczek. Mieszkańcy Lublina postawili Zofię i inne miejscowe guślarki przed sądem i chcieli skazać je na śmierć, ale znamienici obywatele Lublina i miejscowi duchowni zlitowali się nad tymi kobietami. Ostatecznie Zofię i jej przyjaciółki czarownice ukarano chłostą, po czym skazano na wieczne wygnanie z Lublina.
Wzgórze związane z kultem Żmija i diabelska sprawiedliwość
Do najbardziej tajemniczych miejsc w Lublinie bez wątpienia należy wzgórze, na którym obecnie położone jest Stare Miasto. Lokalne źródła historyczne przekazują, że dawniej na wzgórzu rósł okazały gaj dębowy w nim zaś Słowianie oddawali cześć opiekuńczemu Żmijowi. Żmij był podobno gadem z jedną parą nóg, łapami uzbrojonymi w szpony, skrzydłami i trzema głowami osadzonymi na długich szyjach. Wierzono, że ów gad jest władcą żmij strzegącym sprawiedliwości na świecie oraz opiekującymi się wodami i zasiewami. Jeśli interesują Was dawne dzieje Lublina, to z pewnością powinniście poznać legendę związaną z tzw. ,,czarcią łapą”. Bardzo znana jest legenda o lubelskim procesie sądowym z 1637, który dotyczył pewnej wdowy i za sprawą skorumpowanych sędziów został rozstrzygnięty niesprawiedliwie. Rozczarowana wyrokiem wdowa miała wedle legendy wznieść ręce do krucyfiksu wiszącego w sali sądowej i zawołać: ,,Gdyby diabli sądzili wydaliby sprawiedliwszy wyrok!”. Tej samej nocy w sali posiedzeń sądowych zjawili się tajemniczy szlachcice w czarnych żupanach, czarnych perukach pod którymi ukrywali diabelskie rogi. Wydali on wyrok na korzyść kobiety, zaś znak swojej dłoni, a właściwie czarnej łapy pozostawili na zabytkowym stole, który do dziś znajduje się w Muzeum Narodowym w Lublinie.
Jak widać Lublin to nie tylko miasto słynące ze znanych zabytków, bogatej i różnorodnej kultury, uroczego Starego Rynku, na którym można smaczne bułki z makiem i cebulką zwane cebularzami. Kiedy będziecie w Lublinie, koniecznie wybierzcie się w te mniej oczywiste zakątki miasta, przekonajcie się, jak wiele w nim naprawdę magicznych miejsc, odwołujących się do lokalnych legend i magicznych sztuczek nie zawsze z dobrym zakończeniem…